marca 19, 2017

Kilka słów o...


Dzisiaj zapraszam Was na przegadany wpis. Postanowiłam przygotować coś, dzięki czemu będziecie mogli mnie trochę lepiej poznać. Z tego co wiem tego rodzaju posty są lubiane. Myślę też, że miło jest trochę lepiej poznać autora bloga, którego się czytuje. 
Poruszę tu kilka kwestii i przedstawię swoje poglądy na dane tematy. Od razu zaznaczam, że wszystko co napisałam to moje prywatne opinie, do których mam pełne prawo. 

Zapraszam do czytania :-) 



Moje podejście do:





SAMEJ SIEBIE



Często słyszy się, że ktoś ma problem, kiedy musi powiedzieć coś o sobie. 
Ja należę jednak do grupy osób lubiących zagłębiać się w zawiłości własnej psychiki. Skutkiem tego jest to, że zdążyłam już samą siebie całkiem nieźle poznać, znam dobrze swoje mocne i słabsze strony oraz zdaję sobie sprawę ze specyfiki swojego charakteru.
Na początek powiem, że jestem osobą pewną siebie.
Mój charakter zdecydowanie nie należy do łatwych. I szczerze mówiąc uwielbiam go.
W końcu czego tu mam nie lubić? Tego, że nie da się mną manipulować? Że w razie czego na pewno nie pochylę głowy i nie dam sobą pomiatać? Tego, że jestem uparta i wiem, że jeśli coś chcę to mogę to osiągnąć i tak właśnie zrobię?
Oczywiście, że często jestem miła, spokojna, pomocna... Jednak jak trzeba to dobitnie powiem co sobie o czymś myślę. 
Jako osoba, która jest bardzo skupiona na samej sobie bywam odbierana jako zarozumiała i egoistyczna. Osobiście w ogóle mnie to nie obraża, ponieważ po pierwsze wcale temu nie zaprzeczam, a po drugie fakt ten nie przeszkadza mi w dbaniu o bliskich, dla których zawsze znajdę czas. Mam wrażenie, że niektórzy wymagają od innych bycia zawsze miłym i skromnym, a już na pewno stawiającym innych ponad siebie... No niedoczekanie... Pomijam fakt, że zwykle daleko im do tego czego sami oczekują od innych. Jakie to wygodne... Uważam, że każdy powinien przede wszystkim dbać o swoje własne dobro i o to żeby czuć się dobrze z samym sobą. Po co stawiać innych i ich opinie wyżej? Inni mogą w każdej chwili odejść a Ty ze sobą zostaniesz. Poza tym kim są ci "inni"? Naprawdę ich opinia jest tak drogocenna? Dla mnie nie.
Kolejną kwestią jest to, że mam swoje własne zdanie na wiele tematów, posiadam różne poglądy (niektóre z nich mogą uchodzić za kontrowersyjne) i kiedy trzeba nie boję się mówić o nich na głos. 
Nie nawiązuję szybko bliskich znajomości. Można powiedzieć, że tego rodzaju znajomości zdarzają mi się naprawdę rzadko, a jeśli już to są bardzo trwałe. Wszystko dlatego, że bardzo uważam na to jakimi ludźmi się otaczam. Jeśli ktoś mi nie odpowiada to na pewno nie będę się zmuszać do kontaktu z nim. 
Na koniec dodam, że posiadam duże poczucie humoru. Nie lubię ludzi, którzy nie posiadają tej cechy. Osoby bez poczucia humoru są po prostu mało inteligentne i ciężko się z nimi dogadać. Osobiście często posługuję się czarnym humorem. 
Posiadam duży dystans do samej siebie i często z siebie mocno żartuję. Myślę, że coś takiego jest możliwe przede wszystkim u pewnych siebie ludzi. Potrafię się także śmiać z żartów bliskich mi osób skierowanych w moją stronę. Sama nieraz się z nich niemiłosiernie nabijam. Zaznaczam, że coś takiego działa jedynie w bliskich relacjach, kiedy obie strony dobrze się znają i wiedzą, że są to tylko żarty i wygłupy. Ostatnio oglądając roast stwierdziłam, że mogłabym się do tego typu programu nadawać. Jest tu wszystko co lubię - mocny humor, porządna dawka złośliwości (nie mylić ze zwykłym chamstwem i prostactwem!), świetna znajomość swojej własnej osoby i ogromny dystans do siebie połączony z umiejętnością śmiania się z samego siebie. 




KOSMETYKÓW




Prowadzę bloga kosmetycznego, więc oczywiste jest to, że uwielbiam kosmetyki. Jestem osobą, która bardzo lubi otaczać się ładnymi rzeczami, a kosmetyki często do takiej grupy należą. 
Przyciągają mnie m.in. piękne opakowania. Mam tu bardziej na myśli eleganckie piękno, niż te słodkie. Jakoś nie ciągnie mnie specjalnie do kosmetyków w opakowaniach przypominających zabawki. Wszelkie zwierzaczki, serduszka, postaci z bajek... To nie dla mnie. Nie czuję tego... Zdarzyło mi się coś w tym stylu mieć, ale to taki wyjątek potwierdzający regułę ;-)
Jak już wspominałam jestem bardzo skupiona na samej sobie, a co za tym idzie uwielbiam o siebie dbać. Dlatego właśnie coraz to nowszych, wiele obiecujących, pachnących i pięknie opakowanych kosmetyków nigdy sobie nie żałuję. Ktoś może powiedzieć, że nabieram się na chwyty marketingowe. Jednak to nieprawda. Nabierałabym się gdybym absolutnie we wszystko wierzyła i uważała, że naprawdę nie potrafiłabym się obejść bez tego i tego produktu, A tak nie jest. Ja po prostu ten i ten produkt chcę. Dlatego, że mi się spodobał, zaciekawił... Dlatego, że jego stosowanie sprawia mi przyjemność. Jeśli dodatkowo się sprawdzi to być może kupię go ponownie. A może pobiegnę w stronę innego ślicznego opakowania. Koniec końców kosmetyki to dla mnie nie jedynie substancje, które mają poprawić stan mojej skóry/włosów/paznokci. To także produkty oddziałujące na moją psychikę. A o nią w końcu też trzeba dbać ;-)
Kończąc ten temat wspomnę o jednej ważnej dla mnie kwestii. Nie lubię kosmetyków stricte naturalnych. W dobie szału na tego rodzaju produkty jest to pewnie dla wielu z Was zaskakujące. Jeśli tak, to pewnie jeszcze bardziej szokującym może okazać się fakt, że nie interesują mnie składy kosmetyków. Nie czytam ich i nie zwracam na nie uwagi. Dla mnie liczy się tylko to, czy dany produkt zadziałał czy nie i jeśli tak to w jaki sposób. Poza tym czytanie składów jest według mnie bez sensu, szczególnie jeśli robi to osoba, która swoją wiedzę na ten temat czerpie wyłącznie od Mr. Google. Ten temat mam zamiar rozwinąć w osobnym wpisie. Tak więc wszystko co o tym myślę przedstawię Wam dokładniej w swoim czasie :-) 




MODY




Posiadam swój własny styl i w modzie podążam jedynie za tym co mi się podoba i do mnie pasuje. W przeszłości zmieniałam style, bo przechodziłam przez różne fazy. Obecnie od lat trzymam się jednego i myślę, że etap takiego żonglowania stylami mam stanowczo za sobą. 
Jaki to jest styl? Z pewnością bardzo kobiecy i elegancki Nie dla mnie styl unisex, styl z intensywnymi zapożyczeniami z męskiej garderoby itp. Lubię kobiece ubrania, które tak się składa, że bardzo pasują do mojej sylwetki. Muszę tu zaznaczyć pewną istotną kwestię. Nie noszę spodni. To znaczy w domowym zaciszu owszem, ale progu w spodniach nie przekroczę. Noszę tylko i wyłącznie spódnice i sukienki. Niesamowite jest to, że wmówiono ludzkości, że spodnie pasują wszystkim... Nieprawda! Do mnie nie pasują. Chociaż to jeszcze zależy z jakiego materiału. Na pewno nie dżinsy. Dżinsów na sobie nie toleruję. A już to czego najbardziej nie cierpię to dziurawe dżinsy. Może jestem jakaś niedzisiejsza (chociaż ćwierćwiecze to w końcu nie taka starość...), ale uważam, że jak coś jest dziurawe to albo się naprawia, albo wyrzuca... Strasznie według mnie wyglądają dziurawe spodnie. Jeszcze pół biedy jak dziury są małe... Jednak czasem więcej jest dziur niż spodni. 
Wracając do noszenia przeze mnie tylko spódnic i sukienek to ma to swoje korzenie jeszcze w moim dzieciństwie. Jako przedszkolak nie pozwalałam sobie założyć spodni pod groźbą takich rzeczy, jakich każda matka chciałaby sobie zaoszczędzić. Kiedy tylko moja mama ośmielała się wspomnieć coś o tym 'strasznym' elemencie ubioru przybierałam wielce poważną postawę i tłumaczyłam jej, że "to chłopcy noszą spodnie, a ja jestem dziewczynką". Koniec końców moja mama wiedząc, że nie ma tu szans na wygraną ubierała mnie w spódniczkę nawet w najmroźniejszą zimę. Potem jeszcze tylko skafander i już mogłam wdzięcznie i spokojnie ruszyć do przedszkola bez obaw, że spalę się ze wstydu. Oczywiście jak podrosłam to zaczęłam nosić spodnie. Nosiłam je przez wiele lat na zmianę z sukienkami i spódnicami. W końcu stwierdziłam, że to nie dla mnie i w spodniach zwyczajnie źle się czuję. Na świecie jest przecież tyle ślicznych spódnic i sukienek... Więc po co mam się męczyć? ;-)
Osobną kwestią jest to co się dzieje w świecie mody, a szczególnie w tej jej części o wdzięcznej nazwie street style. Kiedy przeglądam gazety i widzę te wszystkie wielce modne rzeczy, to jedyne o czym myślę to to, że nie chcę być modna... Na ogół zastanawiam się skąd oni to wszystko wygrzebali... Kilka zdjęć kobiet ubranych jak ciotki rewolucji a redakcja pieje z zachwytu... Nie rozumiem i nie zrozumiem... Ostatnio widziałam najnowszy hit - gorset na bluzkę/sukienkę... No cóż... Wygląda się w tym jak szynka obwiązana sznurkiem... Co kto lubi... 
Ogólnie nie lubię tego, co teraz wyraźnie dominuje, czyli bardzo luźnych rzeczy i tych wszystkich udziwnień. Główna zasada - im dziwniej tym lepiej. Tunika, na to bluzka, luźne spodnie, kurtka ortalionowa, czapka z daszkiem... Jeszcze do tego jakiś rzemyk owinięty wokół szyi... O tak, biżuteria XXI wieku... 
Najbardziej ubolewam, że tego typu rzeczy jest teraz w sklepach najwięcej. Styl nie mój, jakość słaba... Do tego w bardzo wielu sklepach nie mają pojęcia, że istnieje taki element garderoby jak spódnica... Przez to wszystko takim osobom jak ja jest nieco ciężej coś dla siebie znaleźć. Na szczęście jeszcze czasem się uda ;-) 




To wszystko co chciałam Wam dziś przekazać.
Mam nadzieję, że ktoś wytrwał do końca ;-)
Co myślicie o tego rodzaju wpisach na blogu?  

Pozdrawiam :-* 



20 komentarzy:

  1. Bardzo fajny pomysł na wpis. Z przyjemnością go przeczytałam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo mnie zaciekawił fragment o bezsensowności czytania składów :) Z niecierpliwością czekam na post na ten temat. Ja jestem z tych czytających, ale nie ze względu na szukanie naturalności w kosmetyku, ale na jego potencjalne działanie. Mam tu na myśli kosmetyki do włosów. Wiem co lubią i szukam podobnych produktów lub ich kombinacji. Spodobał mi się również opis Twojej osobowości, wiele z tych cech mogłabym przypisać sobie :) . Lubię tego typu posty i muszę pomyśleć o takim u siebie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo miło mi to czytać :-*
      Z kolei na temat tego wpisu myślę już od pewnego czasu. Jak widzę nie mam wyjścia i naprawdę muszę się za niego zabrać ;-)

      Usuń
  3. Absolutnie się z tobą zgadzam. High Five! Szczerze mówiąc denerwują mnie osoby przesadnie miłe. Co to za człowiek, którego nie da się wyprowadzić z równowagi. Moja wewnętrzna chęć wnerwiania ludzi zawsze na tym cierpi.
    Albo ci co wszystko biorą do siebie. I trzeba na nich uważać jak na cholernie drogą wazę z porcelany. Żeby nie zostać niszczycielem marzeń biednych dzieci. Nie, nie, nie.
    Oczywiście nie mówię tu, żeby wszyscy się nagle pozmieniali w kapryśne księżniczki z napompowanym ego. No ale trochę dystansu do świata nikomu nie zaszkodzi.
    Może do spodni z dziurami nic nie mam, ale te z wysokim stanem wnerwiają mnie niesamowicie. Nie rozumiem tego całego fenomenu.
    Obawiam się, że ostatni raz kiedy widziałam przyzwoitą spódnicę w sklepie to bardzo zamierzchłe czasy.
    Jak ty wytrzymujesz ;D?
    Sowa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Osoby które wszystko biorą do siebie i nie wyczuwają żartu są zwykle zakompleksione. Zgadzam się, meczące jest takie chodzenie wokół nich na paluszkach... Powie się coś zabawnego, człowiek spodziewa się, że się wspólnie pośmieją, a tu niespodzianka. Wielka obraza...
      Niestety ze spódnicami jest bardzo słabo... Na szczęście są sklepy stawiające na kobiece ubrania i udaje mi się tam czasem dorwać coś ciekawego. A może osoby w takim położeniu mają po prostu doskonale wyćwiczone bezbłędne namierzanie ładnych rzeczy dla siebie...? Coś w tym musi być ;-)

      Usuń
  4. Sporo interesujących faktów się o Tobie dowiedziałam. To ja mam zupełnie odwrotnie jeśli chodzi o styl ubierania się. Rzadko kiedy wychodzę z domu w spódnicach czy sukienkach. Dużo swobodniej czuję się w spodniach, a zwłaszcza w dziurawych, których nie lubisz. Ale najważniejsze jest, żeby każdy nosił to co lubi i w czym czuje się najlepiej :)

    OdpowiedzUsuń
  5. ja wolę jak ktoś wali prosto z mostu niż słodzi mi że wszystko jest słitaśnie itp....

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale mi się trafiło. Pierwszy raz do Ciebie zajrzałam i od razu mogłam Cię lepiej poznać :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. A dla mnie czytanie składów jest bardzo istotne (nie analizuję INCI tylko w przypadku kosmetyków kolorowych). Jeśli wiem, że w kremie są glikole, PEG-i, parafina, szkodliwe filtry albo uwalniacz formaldehydu, to nie chcę takich produktów stosować w swojej pielęgnacji. Nie uważam też, by czymś złym było podpieranie się informacjami znalezionymi w internecie - nie każdy skończył szkołę kosmetyczną/studia kosmetologiczne, żeby móc odwoływać się do podręczników (których czytanie polecam bez względu na wykształcenie). Świadomość kosmetyczna jest bardzo ważna, większość produktów do pielęgnacji twarzy opiera swoje działanie na parafinie i silikonach, które działają, dosłownie, na chwilę. Oczywiście należy być otwartym na różne produkty, bo wiele świetnych można znaleźć chociażby na półkach aptek, ale naprawdę, nie wszystko co nakładamy na twarz jest dobrym wyborem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktem jest jednak, że istnieje wiele mitów na temat niektórych składników. Nienawiść do części z nich wynika niekiedy z wiedzy na temat badań, które są ewidentną manipulacją (o tym dokładnie napiszę w odrębnym wpisie).
      Jeśli ktoś zauważył, że jakiś składnik na niego źle wpływa to oczywiste jest to, że będzie go unikał. Jednak często się zdarza, że jedyny argument to "bo tak gdzieś usłyszałam...". Najgorsze jest głoszenie, że coś jest absolutnym złem i trzeba to koniecznie zlikwidować. Tak jest np. z parafiną. Co z tego, że często jest ratunkiem dla wielu osób z AZS...? Najważniejsze, że komuś przez nią pryszcz wyskoczył i to jest powód, żeby usunąć ją ze wszystkich możliwych produktów... ;-P Osobiście bardziej chodzi mi o takie typowe wymądrzanie się i zagłębianie w składy do tego stopnia, że okazuje się, że jest się w stanie więcej z niego wywnioskować niż chemicy...
      Czytanie podręczników również polecam. Chociaż też warto zachować pewien dystans (w różnych mogą być w końcu odmienne informacje, to też się zdarza ;)).
      Koniec końców jeśli ktoś chce czytać składy to dobrze, jeśli nie to też dobrze. Zawsze jednak ważne jest to, żeby wszystko robić z głową ;-)

      Usuń
  8. Jestem tutaj pierwszy raz, ale z zainteresowaniem przeczytałam cały wpis.
    Hmm... Jestem chyba 100% przeciwieństwem Ciebie, jeśli chodzi o charakter. Podziwiam, że znasz swoją wartość i nie przyjmujesz się opiniami innych. :)
    Nie do końca zgadzam się, że osoby bez poczucia humoru są mało inteligentne. Dla mnie nie każda "inteligencja" jest taka sama i nie każda będzie przejawiać się w trafnych ripostach. ;)
    No i każdy człowiek jest inny. Mnie pewnie zaklasyfikowałabyś do tych wymagających od siebie bycia miłym, ale dla mnie to jest okej i nie narzekam na brak towarzystwa. Więc nie rozumiem dlaczego bycie tego taką osobą miałoby być "gorsze" (a w komentarzu wyżej ktoś nie rozumie jak można być osobą, której nie da się wyprowadzić z równowagi).
    Uważam, jak najbardziej, że masz dobre, zdrowe podejście do siebie i innych, ale nie jest to jedyna droga. :)
    Też nie czytam składów kosmetyków, bo zupełnie się nie znam, ale nie mam nic do naturalnych kosmetyków, jeśli tylko działają. :)
    Każdemu się wydaje, że nie łapie się na chwyty marketingowe. :P Wierzę, że jesteś bardziej świadomym konsumentem, ale zawsze wszechogarniające nas reklamy działają choć odrobinę w naszej podświadomości. Na tym to przecież polega, że o tym świadomie nie wiemy. :)
    Nigdy nie miałam żadnych dziurawych dżinsów i też ich nienawidzę. :D
    Jednak noszenie codziennie spódnic lub sukienek byłoby dla mnie problematyczne. Bardzo rzadko mogę dobrać idealnie bluzkę do spódnicy, bo często jest ona za długa, za krótka, w złym odcieniu, itp. Wiele bluzek nadaje się tylko do spodni. :/
    Lubię takie wpisy. Zawsze warto poznać zdanie innej osoby. :)
    ~Wer

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chodzi o poczucie humoru to miałam na myśli przede wszystkim zdrowy dystans do siebie. Odróżnianie zwykłego żartu od ataku na siebie. Oczywiście, że inteligencja przejawia się w różny sposób, jednak ja poruszyłam jedynie tę kwestię (co oczywiście nie oznacza, że to moje jedyne kryterium ;-)).
      Nigdzie nie napisałam, że coś jest "gorsze", a coś innego "lepsze". Nie ma jednej drogi i bardzo dobrze. Dzięki temu każdy może znaleźć tą odpowiednią dla siebie ;-)
      Co do chwytów marketingowych to chodzi mi o to, że zdaję sobie z nich sprawę. Oczywiście, że reklamy robią swoje. Jednak, wiem, że często płaci się dodatkowo za napis, za to, że powstała reklama itp. Mam świadomość, że te droższe rzeczy często nie są warte swojej ceny. Nie dorabiam po prostu ideologii i umiem się przyznać, że często chcę coś bo mam taki kaprys lub właśnie odezwała się ta moja nieco próżna strona ;-)
      Jak miło, że znalazł się ktoś kto podziela moją niechęć do dziurawych spodni :->
      Bardzo się cieszę, że wpis Ci się spodobał i dziękuję za komentarz :-)

      Usuń
  9. Człowiek czasami musi być wredny. Nie można być ciągle miłym :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Zazdroszczę tego dystansu. U mnie kompletnie go brak i co gorsza wszystkim się przejmuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :-( Nie warto się tak wszystkim przejmować. Na ogół szkoda na to czasu i nerwów ;-*

      Usuń

Bardzo dziękuję za odwiedziny i komentarze.

Często odwiedzam blogi swoich czytelników.

Pamiętaj, że to nie jest miejsce na Twoją reklamę!
Nie interesują mnie obs/obs i kom/kom.
Komentarze zawierające linki nie są udostępniane (dotyczy to również linków do stron sklepów oraz artykułów, które umieszczono w nazwie osoby komentującej!).