kwietnia 25, 2019
Nowości kosmetyczne | Bielenda
Dzisiejszy post pozwolę sobie rozpocząć od drobnego ogłoszenia...
Mianowicie w końcu założyłam konto na Instagramie (KLIK) :-D
Bardzo się z tego powodu cieszę, ponieważ wreszcie mogę pokazywać kosmetyki, które nie pojawią się na blogu (wiadomo, że nie o wszystkim, o czym chce się powiedzieć można zrobić osobny wpis) oraz przestać ograniczać się wyłącznie do tej jednej tematyki :-)
Tymczasem dzisiejszy wpis dotyczy nowości kosmetycznych, jednak wyjątkowo skupia się on na jednej marce, jaką jest Bielenda. W ostatnim czasie pojawiło się u mnie dużo nowości i na pewno nie pokazałabym ich w jednym poście. Jednak kosmetyki marki Bielenda kupiłam ostatnio w dość sporej ilości, więc stwierdziłam, że pokażę je w osobnym wpisie. Niektóre z nich już są przeze mnie używane, więc mogę coś o nich powiedzieć :-)
Niedawno pojawiły się w Rossmannie pianki i kremy z serii Smoothie. Ponieważ uwielbiam pianki myjące skusiłam się na tę o zapachu truskawki i arbuza. Fakt, że jest ona różowa jest dla mnie dodatkowym plusem ;-)
Od kilku tygodni używam żeli do mycia twarzy z serii Fresh Juice. Przepięknie one pachną, a szczególnie wersja pomarańczowa. Mocno kojarzy mi się z pomarańczowymi delicjami :-)
Z tej samej serii mam także esencje do twarzy. Są one bardzo przyjemne w użyciu. Błyskawicznie się wchłaniają i sprawiają, że skóra jest gładka i odczuwalnie nawodniona.
Moją uwagę przykuły również nowe serie zawierające preparaty myjące oraz kremy i sera. Mowa o linii Black Sugar Detox oraz Manuka Honey Nutri Elixir. Kosmetyków pochodzących z tej pierwszej używam od około miesiąca, ale jak dotąd nie zauważyłam jakichś specjalnych efektów.
Druga seria czeka w kolejce, ale po przetestowaniu maseczek z tych dwóch serii mam powody, aby przypuszczać, że okaże się ona lepsza od tej z cukrem i węglem ;-)
A propos maseczek z tej serii to mowa tu o tych dwóch saszetkach.
Maska z miodem manuka ma przyjemną gęstą konsystencję, która bardzo ładnie nawilża i odżywia skórę. Sprawdziła się lepiej niż ta z węglem, która była bardzo przeciętna.
Skusiłam się także na maski o konsystencji galaretki.
Jeszcze ich nie testowałam, ale pewnie lada moment się to zmieni :-)
Teraz przejdźmy do maseczek w saszetkach. Oczywiście musiałam zakupić maski z serii Smoothie, które niesamowicie przyciągają swoimi opakowaniami.
Jak dotąd testowałam wersję z brzoskwinią i papają. Okazała się ona całkiem przyjemna, więc jestem ciekawa pozostałych wersji :-)
Bąbelkowe maski uwielbiam, a tak się składa, że te są bardzo udane. Mocno się pienią, co daje przezabawny efekt (jednak wiem, że dla niektórych może być on dość przerażający) i bardzo przyjemnie masują skórę. Występują one w czterech wersjach i miałam je wszystkie, ale do zdjęcia załapały się te dwie ;-)
Z serii SkinShot pojawiły się maski i peelingi w charakterystycznych kapsułkach.
Ja skusiłam się na ryżowy peeling enzymatyczny i maskę z ekstraktem z herbaty matcha.
Z tej samej serii pojawił się aktywator do maseczek zawierający kwas laktobionowy.
Przed nałożeniem maski należy spryskać nim twarz i wklepać płyn w skórę.
Jak tylko dwa miesiące temu zobaczyłam, że w marcu pojawią się mgiełki pod i na makijaż w czterech wersjach dających różne efekty, to wiedziałam, że muszę je mieć. Tylko się rozpoczął marzec, a mnie już udało się dostać je w jednym Rossmannie. Początkowo wzięłam wersję Gold oraz Terracota.
Jednak kilka dni później dokupiłam pozostałe dwie, czyli Pink i Nude ;-)
Bardzo podoba mi się efekt, który dzięki nim otrzymuję.
Jako wielka fanka złota, najczęściej sięgam oczywiście po wersję Gold :-)
Mgiełek tych używam po skończonym makijażu i przed nałożeniem utrwalacza.
Ostatnim produktem jest masełko do rąk.
Wybrałam wersję malinową, ponieważ uwielbiam zapach i smak malin oraz kolor różowy.
Kosmetyk ten ma mocno zbitą konsystencję i pachnie malinową mambą :-)
To już wszystkie kosmetyki, które chciałam Wam dziś pokazać.
Muszę przyznać, że marka Bielenda szaleje ostatnio w kwestii wprowadzania nowych serii.
Ciekawe, co jeszcze się pojawi w ciągu najbliższych miesięcy... ;-)
A Wy lubicie tę markę?
Które z tych kosmetyków są Wam znane?
Wow, ile cudeniek ma w ofercie Bielenda! Z nowości nic nie mam. Ostatnio zakupiłam ulubioną bazę perłową pod makijaż, ale to stare. ;) Ciekawią mnie te mgiełki. Głośno o nich ostatnio. Maseczki też bym potestowała. ;)
OdpowiedzUsuńOj tak, Bielenda ma sporo ciekawych kosmetyków. A z nowościami ostatnio szaleją ;-D
UsuńGdzie kupiłaś maseczkę z brzoskwinią i papają? Bo ja resztę produktów z tej serii widziałam często w rossmanie, ale tej konkretniej nie znalazłam nigdzie...
OdpowiedzUsuńKupiłam właśnie w którymś Rossmannie jak to były jeszcze nowości i w niektórych drogeriach zrobili takie osobne stoiska własnie na różne nowości z Bielendy.
UsuńW sumie później też je widywałam, więc nie wiem czemu nie możesz na nie trafić... Na pewno w końcu się uda ;-)