Kosmetyki azjatyckie od kilku lat cieszą się niesłabnącą popularnością. Od bardzo dawna jestem ich fanką, chociaż na przestrzeni czasu zaczęłam dostrzegać, że wiele z nich sprzedaje się głównie na fali sprawnego marketingu, który przekonał wiele osób, że tylko azjatyckie produkty zapewnią piękną cerę... Tym sposobem na półkach w drogeriach pojawiają się kolejne azjatyckie marki (oraz te, które mają sprawiać wrażenie azjatyckich). Uważam, że jest z nimi tak samo, jak ze wszystkimi innymi kosmetykami, czyli część jest świetna, część średnia, a część beznadziejna. Etap stawiania ich na piedestale i myślenia, że skoro dany kosmetyk jest azjatycki, to na pewno świetnie się sprawdzi, jest już od dawna za mną.
Dzisiaj zapraszam Was na recenzję kosmetyku koreańskiej marki Benton.
Jest to aloesowy tonik, którym dawno temu zachwyciłam się, kiedy to przetestowałam próbkę dołączoną do jednego zamówienia. Kupienie pełnowymiarowego opakowania stało się tylko kwestią czasu. Po kilku miesiącach jego stosowania mogę stwierdzić czy nadal jestem pod wrażeniem, czy może jednak na dłuższą metę się nie sprawdził...
