Ostatni haul w tym roku | cz. 1 | Pielęgnacja

grudnia 29, 2018

Ostatni haul w tym roku | cz. 1 | Pielęgnacja

Przez dość długi czas prawie w ogóle nie kupowałam kosmetyków i starałam się zużyć to, co mam. Jednak w końcu poszłam na zakupy... Przyznaję, że odrobinę mnie poniosło ;-P W ten sposób mam teraz całkiem sporo nowych produktów do przetestowania. 

Dzisiaj pokażę Wam jakie kosmetyki do pielęgnacji w ostatnim czasie zakupiłam, a już jutro pojawi się na blogu haul z kosmetykami do makijażu :-)

Od dłuższego czasu planowałam odwiedzenie sklepu marki Ziaja i zaopatrzenie się w kilka ich kosmetyków. Na pewno chciałam kupić coś z serii Gdanskin oraz krem-maskę pod oczy.

Z serii Gdanskin kupiłam ten oto zestaw, w którego skład wchodzą: serum multinawilżające, mgiełka,  glicerynowe mydło do ciała oraz rozświetlający balsam do ciała.

Z tej linii kupiłam także hydrożelową maskę do twarzy i ciała.

Kolejne produkty to żel oczyszczający oraz tonik odświeżający.

Używam ich od kilku dni i póki co nie mam im nic do zarzucenia.

Seria Liście Manuka była mi już wcześniej znana.
O ile żelu myjącego i toniku zdecydowanie nie polubiłam, tak tę trójkę dobrze wspominam.
Dlatego właśnie zdecydowałam się na jej ponowny zakup.

Z serii Jagody Acai miałam jak dotąd jedynie maseczkę do twarzy. Bardzo podoba mi się jej zapach, więc chciałam wypróbować coś jeszcze z tej linii i padło na tonik. Na szczęście pachnie tak samo jak wspomniana maska :-)

Z kolei krem brązujący z serii Capuacu miałam okazję kiedyś wypróbować, ponieważ miałam jego próbkę. Spodobało mi się to, jak poprawia on odcień skóry, więc jak tylko zobaczyłam go na półce, to od razu wzięłam :-)

Jak wspomniałam na początku, od początku miałam zamiar kupić krem-maskę pod oczy. Opakowanie jest bardzo duże, jak na tego typu produkt, ponieważ ma pojemność aż 50 ml.

Używam tego kosmetyku od ponad tygodnia i póki co jestem z niego zadowolona.
Potrzebowałam teraz właśnie czegoś takiego na okolice oczu - gęstego, treściwego oraz solidnie nawilżającego i regenerującego. 

Drugim produktem, który tu widzicie jest płyn do skórek wokół paznokci. Skończył mi się niedawno znany preparat marki Sally Hansen, więc postanowiłam przetestować coś nowego.

Ostatnie produkty marki Ziaja to maść oliwkowa oraz lanolina.

Kupiłam je z myślą o moich ustach i paznokciach, które domagają się teraz specjalnej uwagi.

W sklepie marki Ziaja kupiłam także kilka maseczek do twarzy w saszetkach oraz zestawy do rąk w saszetkach (peeling+ maska), ale pominęłam je już podczas robienia zdjęć.

Jak już wielokrotnie wspominałam, bardzo lubię markę Bielenda. 

Według mnie jest to najlepsza drogeryjna marka, posiadająca w swoim asortymencie naprawdę świetne produkty. Bardzo podoba mi się także to, że asortyment ten stale się powiększa i ciągle powstają nowe linie kosmetyków tej marki.

Tym razem kupiłam produkty z kilku linii.

Po pierwsze zestaw z serii Zielona Herbata, w którym znajduje się serum oraz lekki krem do skóry mieszanej.

Miałam już kiedyś olejek do demakijażu marki Bielenda i bardzo dobrze się u mnie sprawdził. Tym razem kupiłam ten z serii Camellia Oil. Takimi olejkami nie zmywam jednak od razu całego makijażu, tylko najpierw stosuję płyn micelarny, a resztki kosmetyków usuwam właśnie przy pomocy olejku.

Seria Botanic Formula jest nowością. 

Od razu bardzo zaciekawiły mnie te kosmetyki.

Na początek kupiłam serum i krem z olejem z konopi i szafranem. Są one przeznaczone do każdego rodzaju cery, zwłaszcza mieszanej, tłustej z widocznymi niedoskonałościami, ale też suchej, wrażliwej, pozbawionej blasku, z przebarwieniami.

Kilka miesięcy temu recenzowałam maseczkę regenerującą z kurkumą i wyciągiem z nasion chia, którą bardzo polubiłam. Wpis ten znajdziecie TUTAJ.

Widząc więc maski z serii Botanic Formula postanowiłam od razu wziąć wszystkie trzy rodzaje :-)

Niedawno zamówiłam kilka rzeczy ze sklepu marki Skin79.

Jeśli chodzi o produkty do pielęgnacji to zdecydowałam się na zestaw miniatur z serii Golden Snail.

Jestem bardzo ciekawa jak się sprawdzą te produkty na mojej skórze.

Jest tutaj także miniaturka kremu BB... 

Kiedyś marka Skin79 miała inny krem BB właśnie ze śluzem ślimaka. Niestety został wycofany, a wprowadzono ten właśnie z serii Golden Snail. Piszę "niestety", ponieważ z tego co widziałam w internecie jest on sporo jaśniejszy, a poprzednia wersja kolorystyczna bardzo mi odpowiadała... No cóż, jak go przetestuję to się wszystko okaże.

Jeśli chodzi o pozostałe produkty to na pewno wszystkie zużyję :-)

Wczoraj złożyłam kolejne zamówienie w sklepie Skin79, ale produkty te nie załapią się do tego wpisu, ponieważ dotrą do mnie dopiero w przyszłym tygodniu. Zamówiłam ponad 20 masek w płachcie (i co z tego, że w zapasach mam drugie tyle... ;-P ), duży olejek do zmywania makijażu marki Aromatica oraz odżywczy krem marki Supiyo :-) 

Marki Dermika nie udało mi się jak dotąd zbyt dobrze poznać. 

Miałam jedynie maseczki w saszetkach, esencję do twarzy i... chyba tyle.

Teraz się to zmieni, ponieważ zakupiłam dwa zestawy kosmetyków tej marki :-)

Pierwszy zestaw składa się z żelu do mycia twarzy oraz kremu przeciw oznakom starzenia.

Drugi zestaw zawiera trzy niewielkie tubki zawierające preparaty mające za zadanie zrewitalizowanie skóry twarzy.

Bardzo lubię takie kilkuetapowe zabiegi, więc jak tylko zobaczyłam ten zestaw, to od razu wylądował on w koszyku :-)

Przejdźmy teraz do maseczek.

W Sephorze pojawiło się ostatnio kilka nowych masek do twarzy pochodzących z oferty ich marki własnej.

Bardzo zaciekawiła mnie maska, która jest... bazą pod makijaż. 

Jest ona w postaci bardzo lubianej przeze mnie formy, czyli płachty z tkaniny. 

Nakłada się ją na 3 minuty, ściąga, wklepuje resztki i można robić makijaż.

Kupiłam tę maskę z czystej ciekawości. Jednak z góry zdaje sobie sprawę, że 20 zł za jednorazowe nałożenie bazy pod makijaż to dużo za dużo i w ogóle bez sensu. Ale przetestować można :-)

Z marki Sephora kupiłam także dwie maski, które zamknięte są w takich uroczych małych wiaderkach. Wybrałam wersję z kokosem oraz z kiwi.

W pojemniku znajduje się proszek, który należy wymieszać z niewielka ilością wody, powstałą papkę nałożyć na twarz, zaczekać aż produkt zaschnie i stanie się gumowy, po czym zdjąć maskę z twarzy.

Jeśli chodzi o takie maski w proszku, to mnie w zupełności wystarczają dwie łyżeczki produktu, więc kosmetyk ten starczy mi na dwa użycia. Za pierwszym razem połowę wymieszam z wodą w jakimś innym pojemniku, a za drugim pozostałą część w tym wiaderku.

Zamawiając kosmetyki ze sklepu Skin79 skusiłam się na ciekawie wyglądającą maskę marki Swanicoco.

Po lewej stronie znajduje się maska w płachcie, a po prawej "strzykawka" zawierająca serum do twarzy. Zadaniem tego zestawu jest ukojenie i zregenerowanie skóry.

Kolejne maski pochodzą z marki Bielenda.

Są tu uroczo wyglądające zwierzakowe maski w płachcie.

Są tu także: bąbelkowa maseczka oraz dwie maski z nowej serii Vege Detox.

Marka Biotaniqe (dostępna wyłącznie w Rossmannie) jest mi zupełnie nieznana. Przyznam jednak, że do kosmetyków tych w ogóle mnie nie ciągnie. Jednak maseczki to inna sprawa ;-)

Kupiłam więc dwie maski ze śluzem ślimaka (jedna w płachcie, a druga w formie kremowej) oraz żelową maseczkę z aloesem.

Kolejne produkty przeznaczone są do dłoni i paznokci.

Serum marki Eveline jest mi już znane. Bardzo dobrze się u mnie kilka miesięcy temu sprawdziło, więc kupiłam je ponownie.

Balsam marki Laura Conti to dla mnie nowość, z kolei regenerujący krem do dłoni marki Evree już kiedyś miałam.

Z kosmetyków do ciała kupiłam serum ujędrniające oraz serum do biustu marki Eveline.

Od dawna ciekawiła mnie esencja do kąpieli marki Kneipp z olejkiem eterycznym z paczuli oraz ekstraktem z drzewa sandałowego. Uwielbiam takie aromaty i jak widzę w opisach produktów typu perfumy czy płyny do kąpieli właśnie drzewo sandałowe, to od razu to chcę ;-)

Esencję już przetestowałam. Zapach jest bardzo przyjemny. Ciepły i odprężający. Do tego kolor tego produktu sprawia, że woda zostaje zabarwiona na niebiesko :-) Niestety kosmetyk ten nie tworzy piany. Ja kąpiele w pianie uwielbiam i w sumie to po raz pierwszy wykąpałam się bez niej... Produkt ten jest jednak na tyle przyjemny, że na pewno to powtórzę. Mam zamiar przetestować też esencję z olejkiem eterycznym z melisy.

Zostało jeszcze kilka kosmetyków do włosów.

Kupiłam trochę szamponów i odżywek, ale pokażę tu tylko kilka odżywek.

Z poniższej dwójki marki Garnier używam aktualnie tego po lewej i sprawdza się on całkiem dobrze.

Bardzo zaciekawiła mnie odżywka marki Pantene, która jest w formie pianki. 

Uwielbiam kosmetyki o takie formule, ale jak dotąd używałam tylko pianek do mycia twarzy i pod prysznic. Jak się okazuje, odżywka do włosów o konsystencji gęstej pianki także jest bardzo przyjemna, a sam kosmetyk dobrze się u mnie spisuje.

Zawsze mam spory zapas odżywek bez spłukiwania i zwykle są to te marki Schwarzkopf.

Tego typu kosmetyki aplikuję zawsze na suche włosy, kiedy po prostu czuję, że przydałoby się je dodatkowo nawilżyć.

Ostatnim produktem jest spray zwiększający objętość włosów marki Batiste.

Pierwszy raz kupiłam ten kosmetyk. Jednak wcześniej używałam suchego szamponu, który miał te dodatkowe zadanie polegające na zwiększeniu objętości włosów. Byłam z niego bardzo zadowolona (recenzję znajdziecie TUTAJ), więc tym razem zdecydowałam się na taki spray.

Z tym produktem polubiłam się od razu. Nawet nie tylko ze względu na zwiększanie objętości, ale dlatego, że wspaniale ułatwia on stylizację włosów. Ja zwykle noszę włosy związane i zaplecione w gruby warkocz. Często problematyczne jest dla mnie ogarnięcie moich włosów na czubku głowy zanim je zwiążę. Spray ten nadaje włosom taką teksturę, że zadanie te jest o wiele łatwiejsze :-)

Dotarliśmy w końcu do końca!

Trochę tego się uzbierało... A to dopiero połowa... ;-)

Jutro zapraszam Was na drugą cześć tego wpisu, w którym pokażę Wam moje zakupy kosmetyczne należące do kategorii "makijaż" :-)